
Genevieve Green
31.12.1984, Cottonwood Falls
zastępca redaktora naczelnego
cottonwood falls news
mężatka
hetero
żeńskie
Hope's Chapel

jakie są twoje powiązania z cottonwood falls?
Jej rodzina mieszka tu od kilku pokoleń. Zarówno jej dziadek jak i ojciec służyli miastu jako szanowani funkcjonariusze policji. Ona natomiast mieszka tu od zawsze i zawsze znajduje powód, żeby stąd nie wyjechać.
jaki stosunek masz do otaczającej przyrody?
Obcowanie z naturą ją relaksuje i wycisza.
na jaką partię polityczną głosujesz w wyborach?
Na demokratów, chociaż polityka jest tematem, w którym Genny raczej się nie udziela. Jej mąż jest politykiem, więc wszystkie dyskusje na ten temat są jego działką i zawsze przybierają zły obrót. Dlatego kiedy tylko ktoś zaczyna ten temat, ona go zmienia.
- Ile miałaś lat, kiedy wyprowadziłaś się z domu?
- Rocznikowo 19. Wynajęłyśmy z koleżankami małe mieszkanie. Dobrze to wspominam. Poznałam wtedy mojego przyszłego męża. Z tym, że trzy cztery miesiące później i tak wróciłam do domu.
- Dlaczego?
- Matka wyjechała. W sensie uciekła od nas. Głównie od ojca, ale zostawiła swoje dzieci. Rozumiesz? Kto tak robi? Jestem najstarsza, więc wróciłam. Ojciec nigdy nie był dobrym opiekunem.. ani zresztą ja, ale nie zostawiłabym ich samych.. z nim.
-Nie był więc dobrym ojcem?
- Kiedyś był, potem przestał. Myślisz, że dlaczego tak szybko się wyprowadziłam? Nie mogłam go znieść. Myślisz, że dlaczego matka uciekła? Nie mogła go znieść. To zwykły pijak. Robił się okropny po alkoholu. Nie od początku, ale był taki moment, kiedy powinniśmy wszyscy go zostawić, zamiast udawać, że wszystko jest ok. Nie miał umiaru. Chyba nawet nie wiedział co robi. Bił swoje dzieciaki. Mój brat.. wiesz, zawsze obrywał najbardziej, mogłam prosić, błagać, zasłaniać go, wdawać się w jakieś bezsensowne przepychanki z ojcem.. rozumiesz, on, wielki i silny policjant i ja, dziewiętnastoletnia dziewczyna z chudymi ramionami, to jakiś absurd. Ostatecznie jedyne co mogłam zrobić to nakładać podkład na siniaki Młodego, żeby nikt nie zauważył jaką patologiczną rodziną się staliśmy.
- Robiłaś co mogłaś. Dobra z ciebie siostra.
- Robiłam co musiałam. Jak zawsze. Pamiętam jak dziś, jak płakałam kiedy dowiedziałam się, ze będę mieć rodzeństwo. Potem kolejne i jeszcze jedno. Płakałam za każdym razem. Zawsze chciałam być jedynaczką. Jestem najstarsza, więc zawsze miałam kogoś pod opieką. Minęły lata zanim ich w ogóle polubiłam. Brata i siostry.
- Masz męża i dwoje dzieci?
- Tak. Dzieci są już dorosłe. Pierwsze właściwie ukierunkowało moje życie. Miałam te 19 lat i wpadliśmy. Tak zwyczajnie, jak głupie nastolatki. On był moją pierwszą miłością, więc kiedy chciał wziąć ze mną ślub i wspólnie wychowywać to dziecko.. to była dla mnie tak piękna deklaracja, że się zgodziłam. Jego rodzice nas wspierali, opinia mojego ojca nie miała znaczenia. Do tego rodzina Greenów była dobrze ustawiona finansowo, więc wiedziałam, że on faktycznie będzie mógł o mnie zadbać. Wiem jak to brzmi, ale wychowując się w domu gdzie bywa różnie, człowiek ceni stabilizację.
- Mąż jest jedynym mężczyzną z jakim byłaś?
- Nie. To trochę skomplikowane. Spotykałam się jeszcze przez chwilę z kimś innym, chwilowa słabość, ale nam nie wyszło. Nie ma tu czego roztrząsać. On zniknął, ja zostałam. Potem wzięłam ślub, urodziłam dziecko. Nie było do czego wracać.
- I twój mąż o tym wie? Że był ktoś jeszcze?
- Nie i nie chcę, żeby to się zmieniło, to był błąd. Poza tym byliśmy wtedy dzieciakami, nie byłam ani po ślubie, ani w ciąży, spotykaliśmy się tak zwyczajnie. Wiem, że byłby niepotrzebnie zazdrosny, dlatego nie musi o tym wiedzieć.
- Mówisz, że byłaby z tego awantura?
- On jest cholerykiem, szybko wybucha. To taki typ.
- Jesteś zastępcą redaktora naczelnego w miejskiej gazecie.
- Tak. Lubię tę pracę.
- Jak to się stało, że trafiłaś do gazety?
- Mam lekkie pióro, lubiłam opisywać rzeczywistość od zawsze. Ojciec mojego wtedy narzeczonego znał właściciela tej gazety. Załatwił mi tam pracę. Pisałam różne artykuły, aż trochę awansowałam. Zresztą, szczerze? Mąż jest politykiem, nie wiem czy ten awans był przypadkowy, czy ze względu na niego. Ale nie chciałam odmawiać. Dla mnie to była świetna okazja.
- A wracając do ojca, zajmujesz się nim odkąd zachorował?
- Nie mam wyjścia. Od niedawna zamieszkali z nim brat i siostra, ale i tak wpadam tak często jak mogę. Nie mogę się oderwać od bycia ta najstarszą i najbardziej odpowiedzialną siostrą i córką.
- Myślę, że chciałabyś się od tego oderwać.
- Oczywiście, że tak, ale nie będę jak moja matka. Chociaż może już trochę jestem, ale na pewno nie chcę być bardziej.
- W jakim sensie jesteś do niej podoba?
- Nie wiem, po prostu widzę ją czasem w sobie. To nic takiego.
- Rocznikowo 19. Wynajęłyśmy z koleżankami małe mieszkanie. Dobrze to wspominam. Poznałam wtedy mojego przyszłego męża. Z tym, że trzy cztery miesiące później i tak wróciłam do domu.
- Dlaczego?
- Matka wyjechała. W sensie uciekła od nas. Głównie od ojca, ale zostawiła swoje dzieci. Rozumiesz? Kto tak robi? Jestem najstarsza, więc wróciłam. Ojciec nigdy nie był dobrym opiekunem.. ani zresztą ja, ale nie zostawiłabym ich samych.. z nim.
-Nie był więc dobrym ojcem?
- Kiedyś był, potem przestał. Myślisz, że dlaczego tak szybko się wyprowadziłam? Nie mogłam go znieść. Myślisz, że dlaczego matka uciekła? Nie mogła go znieść. To zwykły pijak. Robił się okropny po alkoholu. Nie od początku, ale był taki moment, kiedy powinniśmy wszyscy go zostawić, zamiast udawać, że wszystko jest ok. Nie miał umiaru. Chyba nawet nie wiedział co robi. Bił swoje dzieciaki. Mój brat.. wiesz, zawsze obrywał najbardziej, mogłam prosić, błagać, zasłaniać go, wdawać się w jakieś bezsensowne przepychanki z ojcem.. rozumiesz, on, wielki i silny policjant i ja, dziewiętnastoletnia dziewczyna z chudymi ramionami, to jakiś absurd. Ostatecznie jedyne co mogłam zrobić to nakładać podkład na siniaki Młodego, żeby nikt nie zauważył jaką patologiczną rodziną się staliśmy.
- Robiłaś co mogłaś. Dobra z ciebie siostra.
- Robiłam co musiałam. Jak zawsze. Pamiętam jak dziś, jak płakałam kiedy dowiedziałam się, ze będę mieć rodzeństwo. Potem kolejne i jeszcze jedno. Płakałam za każdym razem. Zawsze chciałam być jedynaczką. Jestem najstarsza, więc zawsze miałam kogoś pod opieką. Minęły lata zanim ich w ogóle polubiłam. Brata i siostry.
- Masz męża i dwoje dzieci?
- Tak. Dzieci są już dorosłe. Pierwsze właściwie ukierunkowało moje życie. Miałam te 19 lat i wpadliśmy. Tak zwyczajnie, jak głupie nastolatki. On był moją pierwszą miłością, więc kiedy chciał wziąć ze mną ślub i wspólnie wychowywać to dziecko.. to była dla mnie tak piękna deklaracja, że się zgodziłam. Jego rodzice nas wspierali, opinia mojego ojca nie miała znaczenia. Do tego rodzina Greenów była dobrze ustawiona finansowo, więc wiedziałam, że on faktycznie będzie mógł o mnie zadbać. Wiem jak to brzmi, ale wychowując się w domu gdzie bywa różnie, człowiek ceni stabilizację.
- Mąż jest jedynym mężczyzną z jakim byłaś?
- Nie. To trochę skomplikowane. Spotykałam się jeszcze przez chwilę z kimś innym, chwilowa słabość, ale nam nie wyszło. Nie ma tu czego roztrząsać. On zniknął, ja zostałam. Potem wzięłam ślub, urodziłam dziecko. Nie było do czego wracać.
- I twój mąż o tym wie? Że był ktoś jeszcze?
- Nie i nie chcę, żeby to się zmieniło, to był błąd. Poza tym byliśmy wtedy dzieciakami, nie byłam ani po ślubie, ani w ciąży, spotykaliśmy się tak zwyczajnie. Wiem, że byłby niepotrzebnie zazdrosny, dlatego nie musi o tym wiedzieć.
- Mówisz, że byłaby z tego awantura?
- On jest cholerykiem, szybko wybucha. To taki typ.
- Jesteś zastępcą redaktora naczelnego w miejskiej gazecie.
- Tak. Lubię tę pracę.
- Jak to się stało, że trafiłaś do gazety?
- Mam lekkie pióro, lubiłam opisywać rzeczywistość od zawsze. Ojciec mojego wtedy narzeczonego znał właściciela tej gazety. Załatwił mi tam pracę. Pisałam różne artykuły, aż trochę awansowałam. Zresztą, szczerze? Mąż jest politykiem, nie wiem czy ten awans był przypadkowy, czy ze względu na niego. Ale nie chciałam odmawiać. Dla mnie to była świetna okazja.
- A wracając do ojca, zajmujesz się nim odkąd zachorował?
- Nie mam wyjścia. Od niedawna zamieszkali z nim brat i siostra, ale i tak wpadam tak często jak mogę. Nie mogę się oderwać od bycia ta najstarszą i najbardziej odpowiedzialną siostrą i córką.
- Myślę, że chciałabyś się od tego oderwać.
- Oczywiście, że tak, ale nie będę jak moja matka. Chociaż może już trochę jestem, ale na pewno nie chcę być bardziej.
- W jakim sensie jesteś do niej podoba?
- Nie wiem, po prostu widzę ją czasem w sobie. To nic takiego.
imię/nick
gen
preferowana forma kontaktu
pw, dc
narracja
trzecioosobowa
zgoda na powielanie imienia
nie
triggery
sceny + 18, ale staram się zachować jakiś smak w tym, i trochę lania wody
preferowane rozgrywki
przy zaangażowaniu z obu stron piszę się na wszystko
Genevieve Green
Marion Cotillard